top of page

Bootle - Cressington; Cressington - Runcorn; Runcorn - Hooton

Na dzień dzisiejszy (01.10.23) przeszliśmy 804.4km. Wykorzystaliśmy na to 27 dni i zajęło nam to sumarycznie 156 godzin i 56 minut. Jeszcze małe 200 kilometrów i będzie pierwszy tysiąc 🙂.


Ostatni kapryśny pogodowo weekend poświęciliśmy na pokonanie rzeki Mersey. Mieszkamy w Warrington, więc dojazdy były krótkie i mogliśmy sobie manewrować, między mniej bądź bardziej gęstymi kroplami deszczu. Przejście z jednego brzegu tej rzeki na drugi to blisko 100 kilometrów. Dopiero most w Runcorn pozwala przejść nad wodą suchą stopą.



W piątek po południu dojechaliśmy do Bootle i ruszyliśmy do Cressington. Pierwsze kilometry to A565 i jeden wielki hałas samochodów oraz smród spalin. Odprężyć się mogłam, gdy doszliśmy do Royal Albert Dock w Liverpool. Baaardzooo lubię to miejsce. Odwiedzam je regularnie i za każdym razem częstuje mnie ono swoim pozytywnym klimatem. Czas tu płynie jakoś inaczej. Statki na rzece, długaśny deptak z grubymi łańcuchami, na których są zawieszone kolorowe kłódki, które zapewne kryją w sobie sekrety tysięcy ludzi, a kluczyki leżą gdzieś na dnie wody, budynki pachnące historią, oraz restauracje i kawiarnie, gdzie można zjeść i wypić. Błękitne niebo i jasne słońce nadały dodatkowego blasku temu uroczemu zakątkowi.



W pogodnych nastrojach dotarliśmy do Otterspool Promenade i tak szliśmy przed siebie jeszcze spory kawałek drogi, aż przyszedł czas na skręt w lewo i idąc ulicami pomiędzy osiedlami, doszliśmy do stacji kolejowej w Cressington. Pociąg zawiózł nas do Bootle New Strand, a z tego miejsca to niecała mila i byliśmy przy naszym aucie.



Sobota dawała nam okienko pogodowe gdzieś do 13 00. Tego dnia miał być przełomowy moment, czyli przejście mostem w Runcorn nad rzeką Mersey. Pobudka o 6 00 rano. Kawunia pod kołderką. Sprawne przygotowanie się do wędrówki. Jakieś 20 minut jazdy autem do stacji kolejowej w Runcorn i wystartowaliśmy w drogę. Było wcześnie. Było cicho. Było bez ruchu. O tej porannej porze udało mi się nawet zrobić zdjęcie pustemu mostowi, który nas przeprowadził od brzegu do brzegu.


Słońce powoli wstawało. Dzień jeszcze był na granicy przyjaznej jasności a niezachęcającej ciemności, która zwiastowała nadejście deszczu. Zapach jesieni unosił się w powietrzu.



Pierwsze odcinki uliczne były wypełnione tylko pojedynczymi autami, więc było spokojnie. Potem idąc wzdłuż rzeki, byliśmy głównie otoczeni parkami i zielonymi terenami. Następnie przeszliśmy między innymi przez Halebank Village oraz Hale Village, i ponownie powróciliśmy do brzegu rzeki. Szlak prowadził blisko lotniska, więc dużą atrakcją było startowanie i lądowanie samolotów, które latały tuż nad naszymi głowami.



Ścieżki były raz węższe, raz szersze. Prowadziły wzdłuż rozmaitych pól, jak i terenów bagiennych. Intensywność zapachów, która jest charakterystyczna dla obecnej pory roku, dawała wrażenie spaceru po sklepach z oryginalnymi perfumami.



Gdy dotarliśmy do Cressington, to skorzystaliśmy tym razem z autobusu 82A. Do Runcorn jechaliśmy ponad godzinę. Na miejscu, jak wyszliśmy na przystanek, zobaczyliśmy na przeciwko siebie Coste. I jak tu sobie odmówić kilka chwil przyjemności przy kawie? Miało być smacznie, przytulnie i przyjemnie. Hm... Lokal okazał się być zimny, a po chwili w pobliżu naszego stolika zasiadły szkolne, wymalowane, roztańczone, pełne energii dziewczynki. Chyba były po jakimś wystąpieniu i rozsadzała je duma. O ciszy nie było mowy.



W niedzielę na szlaku mogliśmy się pojawić nie wcześniej niż o 12 00 w południe. O tej godzinie deszcze miał opuścić nasz teren i ustąpić miejsca całkiem przyzwoitej pogodzie. Zostało nam ponad 30km, aby zamknąć etap rzeki Mersey. Weszliśmy na stację kolejową w Runcorn iiii zobaczyliśmy kota, który sobie spał przy jednej z kas. Okazało się, że to stały bywalec. Oddany swoim snom nic sobie nie robił z wchodzących i wychodzących podróżnych. Adam zakupił bilety do Hooton. Tym razem korzystaliśmy z dwóch pociągów, przesiadając się w Liverpool na stacji Lime Street.



Trasa ponownie miała charakter cywilizacji z tego większego świata. Droga była ulicowa z dodatkiem wielu magazynów i fabryk. Zero żywej duszy. Tylko od czasu do czasu na horyzoncie pojawiała się ciężarówka. Uczucie bycia w nieodpowiednim miejscu nie chciało nas opuścić. Mijały kolejne kilometry a tereny przemysłowe się nie kończyły. Regularnie mijaliśmy informacje o zakazie wchodzenia i robienia zdjęć. A co jeśli dotrzemy do końca i wyrośnie przed nami wielka fabryka i nie będzie przejścia? Adam najpierw wypatrzył budkę z ochroniarzem w środku i dopytał, czy ta droga jest ogólnie dostępna? Odpowiedź była TAK. Po jakimś czasie trafiliśmy na spacerowiczów, którzy również nas utwierdzili, że możemy iść spokojnie przed siebie. No to szliśmy, aż dotarliśmy do bardziej wiejskich powierzchni, które po krańce wypełnione były kałużami. Slalomem dotarliśmy do Frodsham, przez który zawsze przejeżdżaliśmy samochodem, a tym razem mieliśmy możliwość przespacerowania się przez jego centrum. Potem wzdłuż kanału powróciliśmy do Runcorn.



Uff... misja zakończona. Ciekawe, czy będzie więcej takich wymagających rzek?

Niby nic się podczas tych trzech dni nie wydarzyło. Można by nawet powiedzieć, że nawet dobrze nie posunęliśmy się do przodu. Było szaro, mokrawo, bez spektakularnych krajobrazów. Ale i tak ten czas spędzony na wędrówce dał nam dużo radości. Każdy kolejny kilometr motywował i dopingował do robienia następnych kroków do przodu. Mersey już ne jest przeszkodą. Nasza linia brzegowa została pozbawiona przerwy. Na tym odcinku nie ma spraw niedokończonych. Jest ciągłość. Nie ma zaległości. I to daje satysfakcję. To buduje. To pozwala na otworzenie kolejnych drzwi.



Bootle - Cressington - 16.11km - 3 godziny i 4 minuty - 29.09.23 Piątek

Cressington - Runcorn - 21.66km - 4 godziny i 15 minut - 30.09.23 Sobota

Runcorn - Hooton - 31km - 5 godzin i 51 minut - 01.10.23 Niedziela






0 wyświetleń0 komentarzy

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page