W tym zdaniu zakochałam się od pierwszego jego usłyszenia. Kiedy Asia je wypowiedziała, to siedziałam jak zaczarowana i zachłannie wsłuchiwałam się w gasnące dźwięki ulatujących słów. Zrobiło mi się miło, ciepło, romantycznie. Przez kilka kolejnych tygodni nosiłam treść tej wypowiedzi blisko serca. Wpatrywałam się w nią jak w obrazek. Zachwycona, wsiąkałam w nią po czubek głowy. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co mnie tak do siebie przyciągnęło, co tak zaintrygowało, co wzburzyło unerwione komórki? Po prostu czułam. W tym czuciu była tajemnicza lekkość, uniesienie i potrzeba poznania. Zapytałam Asi, czy na bazie tego zdania da się napisać artykuł, który coś wniesie, da, pokaże? Jej twierdząca odpowiedź stała się punktem wyjścia na wyprawę po świecie emocji i potrzeb.
Każdego dnia nieświadomie wymuszamy na naszym mózgu, aby produkował ogromną ilość myśli. Bez przerwy jesteśmy albo w przeszłości, albo w przyszłości i analizujemy, co się wydarzyło, albo zastanawiamy się, co będzie za chwilę. Czasami do kompletu dokładamy teraźniejszość. Mieszamy to, mielimy, miksujemy i nadajemy ładunek emocjonalny. Czasami czujemy się weseli, wdzięczni, silni, odważni, wolni, zainspirowani i pełni nadziei. Innym razem samotni, zranieni, bezsilni, wyczerpani i rozczarowani. Hodujemy w sobie agresję, krytycyzm, niepewność, poirytowanie, sceptycyzm i sarkazm. Bywa, że atakuje nas znudzenie, rozkojarzenie, apatia i obojętność. A potem znowu wchodzimy na ścieżkę, gdzie rozpiera nas energia, podekscytowanie i ponownie jesteśmy ufni i zrelaksowani. Umieć nazwać ten cały misz-masz złożony z rozmaitych emocji to sztuka, ale przejść od nich do potrzeb to już wyższa szkoła jazdy.
Emocje do nas mówią i warto usiąść z nimi przy jednym stole, aby posłuchać, co mają do powiedzenia. Kiedy je spychamy, ignorujemy, pomijamy, to one przybierają na sile, rosną, rozpychają się łokciami i robią wszystko, aby zostać zauważonym. Zaczynają nas przerastać. Ciężar, który nosimy na swoich ramionach, w końcu wgniata nas w ziemię i dzień staje się nie do udźwignięcia. Dlatego ważne jest, aby nauczyć się czytać emocje, nazywać je, rozpoznawać i zarządzać nimi. Ważne jest, aby dać sobie do nich prawo, nie wstydzić się ich, zaakceptować je.
Po spotkaniu z Asią wiem, że jest pięć podstawowych emocji. RADOŚĆ, SMUTEK, LĘK, ZŁOŚĆ, ODRAZA. Wszystkie one są potrzebne. Każda z nich jest istotna. Ma swoją funkcję. Przekazuje informację. RADOŚĆ mówi o tym, że jest nam miło i przyjemnie. SMUTEK, że coś utraciliśmy, coś zostało nam zabrane. LĘK pokazuje, że znajdujemy się w strefie nam nieznanej, nowej, że coś jest dla nas ważne. ZŁOŚĆ odzywa się, kiedy ktoś depcze po naszych wartościach, narusza nasze granice. ODRAZA ujawnia się, kiedy jest obrzydliwie i nieprzyjemnie.
W tych podstawowych emocjach są kolejne. I to wszystko się przeplata. I nie ma dnia, który jest jednym uczuciem i mija nam na jednej fali. Oczekiwanie, że będzie w nas tylko RADOŚĆ, jest myśleniem życzeniowym. To jest nierealne. Poza tym siedząc wygodnie w komforcie, byśmy nigdy nie ruszyli z miejsca. To LĘK odgrywa kluczową rolę i sprawia, że dochodzimy do nowych, często interesujących miejsc... że dotykamy zmiany... że się nią stajemy... a tym samym się rozwijamy, sięgamy po więcej, docelowo odczuwamy naszą wytęsknioną RADOŚĆ.
Jedno z pytań, na które brakowało mi fachowej odpowiedzi, to jak po nitce dojść do kłębka, czyli jak od emocji dotrzeć do potrzeby? Jakie zadawać sobie pytania i na co zwrócić uwagę, aby właściwie odczytać to, co się w człowieku dzieje, co się w nim kotłuje, co chce wyparować uszami i nosem? Każdy z nas ma takie chwile, kiedy go wszystko uwiera, kiedy nie rozumie siebie, drugiego człowieku i sensu świata oraz życia, kiedy czuje, że dryfuje po morzu nicości, a dookoła nie ma żadnego skrawka lądu. Z jednej strony niby nie jest jakoś tragicznie źle, ale w środku coś upomina się o dojście do głosu i jak korkociąg wierci dziurę w brzuchu. Jesteśmy obecni nieprzytomni i szukamy wczorajszego dnia. Asia mówi, aby w tym momencie pytać, sprawdzać, weryfikować. DLACZEGO TU JESTEM? ZA CZYM TĘSKNIĘ? CO MI NIE PASUJE? CO MI ZABIERA OBECNA SYTUACJA? JAK MOJE ŻYCIE BY MIAŁO WYGLĄDAĆ? Do tej listy dołożę jeszcze KIM JESTEM? CZY TO, CO ROBIĘ TO JESTEM JA?
Spokoju mi nie dawało jeszcze jedno zagadnienie. Jak traktować potrzeby, które wypływają z emocji i są czysto intuicyjne? Na ile one są ważne wobec podstawowych potrzeb jak jedzenie, picie, sen, schronienie, bezpieczeństwo, zdrowie, stabilność finansowa. Czy takie siedzenie w swoich emocjach to nie jest zwykłe rozczulanie się nad sobą i czysta fanaberia, charakterystyczna dla obecnych czasów? Asia wskazała mi tu zupełnie nowy kierunek patrzenia. Mówiąc skrótem myślowym, czyli pomijając niezdrowe skrajności i wszelkie dewiacje oraz odchylanie, bycie w swoich emocjach, odkrywanie ich, poznawanie nie jest oznaką słabości. To raczej odwaga, aby dotrzeć do tego, w którym miejscu się jest, to odwaga do sprawdzania.
Dla mnie uczciwa świadomość tego, co czuję, to forma zauważenia siebie. Oczywiście samo nazwanie nie wystarcza. Niesie to za sobą odpowiedzialność znalezienia rozwiązania. Wyzwanie jest o tyle ambitne, że człowiek i jego emocje się zmieniają. Oznacza to, że trzeba mieć w sobie czujność, gotowość do regularnego przeglądu tego, co się w głowie i sercu mieści. Tylko że jak człowiek przestaje siebie słuchać, to zaczyna gasnąć, staje się słabszy i bardziej przeźroczysty, zapomina jak chciał, traci swoją pewność siebie, potem poddaje się i znika. Wypełnia go żal, złość, uczucie nieodwracalnej przegranej. A przecież życie mamy jedno i warto przez nie przejść po swojemu. Życie życiem innych ma się daleko do realizacji własnych potrzeb, do których mamy absolutne prawo.
W tym momencie przypomina mi się film PROJECT ICEMAN, w którym Anders Hofman szuka swojej prawdy. Podejmuje się ukończenia triathlonu na Antarktydzie. Oddaje temu pomysłowi wszystko co ma. Tworzy opowieść o zwyczajnym człowieku, który dokonał czegoś niezwykłego. Jego historia to jeden z przykładów, który pokazuje, jak dojść po nitce do kłębka... jak rozkrzyczanym emocjom dać szansę na przekucie potrzeby w czyn.
W każdym z nas jest taki ICEMAN. Trzeba tylko posłuchać swoich emocji i odszukać swoje potrzeby. Trzeba wybrać się w podróż prostego człowieka, podczas której odkrywa się własny charakter, możliwości, granice, własną siłę i moc. Nie musi to być od razu Antarktyda i ekstremalne zimno. Wystarczy własne podwórko i własna przestrzeń. Wystarczy własny margines, który daje nam poczucie bycia sobą i pozwala zadbać o swoje emocje i potrzeby.
Joanna Wall - polski psycholog
https://www.psychologwall.com/
https://www.facebook.com/psycholog.wall/
https://www.instagram.com/polski_psycholog_joanna_wall/?hl=en-gb
Źródło zdjęć:
Creative Images Page
Comments