Podsumowanie roku: 3.039.77km - 626 godzin i 51 minut - 106 dni
Podczas tego wyjazdu świętowaliśmy rocznicę naszego projektu WĘDRÓWKI DOOKOŁA WIELKIEJ BRYTANII. 28 lipca 2023 roku stanęliśmy na ziemi Land's End i ruszyliśmy przed siebie. Przez kolejnych dwanaście miesięcy intensywnie pracowaliśmy nad logistyką wolnego czasu i staraliśmy się wędrować po wybrzeżu tak często, jak to było możliwe. Odwiedziliśmy wiele przepięknych miejsc, odkryliśmy mnóstwo cudownych zakątków, wsiąkaliśmy w nie jeden niezwykły klimat. Nie brakowało przygód, potknięć, upadków. Bywało obrzydliwie nudno i monotonnie. Ale każdy wyjazd wiązał się z krokiem do przodu, każdy odcinek był częścią czegoś większego niż on sam. To motywowało, pobudzało apetyt na więcej, ciągnęło i pchało w kierunku DALEJ.
Szlak od Skegness do Mablethorpe idealnie się wpasował w atmosferę naszego świętowania. Wesołe miasteczka, atrakcje turystyczne, głośna muzyka, śmiech, pisk, zabawa. Do tego pachnące jedzonko, kuszące desery, kolorowe lody i bajeczne drinki. Ech... miło by było zaszaleć i pozwolić kubkom smakowym oddać się rozkoszy. Z tej całej oferty skusiliśmy się na pyszne lody. Maszerując przed siebie, część drogi przeszliśmy boso po plaży i ponownie fale Morza Północnego zalewały nasze stopy. Wieczorem oddawaliśmy się wspomnieniom przy czerwonym, wytrawnym, diabelskim winie. Nie zabrakło też rumu i morskich opowieści.
Teraz wchodzimy w nowy etap. Jest on już pozbawiony dziecięcego podekscytowania. Doświadczenie, które zebraliśmy przez ostatni rok, wprowadza do naszych wypraw zrównoważenie i stateczność. Głód docierania do kolejnych miejsc w Anglii, Walii i Szkocji traci swoją moc i jest mniej zachłanny. Wkrada się powtarzalność. Umysł częściej się skupia na technicznym kolekcjonowaniu kilometrów, które w tym projekcie mają znaczenie.
Nie lubię robić niczego w trybie automatycznym. Albo z pasją oddaję się wyznaczonemu zadaniu, albo wycofuję się jak rak i rezygnuję z potrzeby osiągnięcia celu. Moja niezgoda, aby projekt WĘDRÓWKI DOOKOŁA WIELKIEJ BRYTANII był tylko projektem, pracuje nad szukaniem rozwiązań, aby kolejny rok miał również swoją wartość. Chcę nadal przyglądać się Wielkiej Brytanii szeroko otwartymi oczami. Chcę spoglądać na morze z różnych perspektyw. Chcę ominąć zastałkowość. Chcę zauważać nowe w nowym. Chcę wciąż widzieć, słyszeć i czuć. Zmiana nie musi być czymś mniej atrakcyjnym. Doświadczenie nie musi odbierać świeżości napotkanym impulsom. Dojrzałość nie musi oznaczać nudy.
Sama jestem ciekawa jak się z drogą i morzem dogadam podczas drugiego roku wędrówki... Czy plaża będzie tylko kolejną plażą, klif klifem, a zatoka zatoką? Czy jednak entuzjazm mnie nie opuści i pozwoli się cieszyć każdym kolejnym kilometrem, jakby był tym pierwszym? Nie wiem. Tylko wejście w tę niewiadomą może przynieść odpowiedzi. Chyba na tym polega odkrywanie... na otwartości w dotykaniu tego, co nieznane.
Ostatnie trzy dni na szlaku tak długo cieszyły, jak długo mogliśmy się podpierać drogowskazami England Coast Path.
Niestety po jednej i po drugiej stronie doszliśmy do punktów, gdzie oznaczenia się urwały i zostaliśmy sami z mapą. Żadnych wskazówek. Żadnych podpowiedzi. Musieliśmy liczyć na własną kreatywność i podejmować własne decyzje. Troszkę w tym się pogubiliśmy. Tereny nagle stały się mniej przyjazne, straciliśmy morze z oczu i zrobiło się ulicznie nieprzyjemnie.
Ale bywały też dobre chwile. Maszerując przez Gibraltar Point - National Nature Reserve zobaczyliśmy białą sowę. W ogóle w tym miejscu nawet sroki wydawały się być interesującymi ptakami. Dumnie latały z miejsca na miejsce, zamaszyście lądując w upatrzonym punkcie.
Idąc do wioski o nazwie Croft, szliśmy drogą, która prowadziła pomiędzy polami kwitnącymi z jednej strony na niebiesko, a z drugiej na fioletowo. Wędrowaliśmy też po ścieżce wydeptanej pośród długiej pory... a w innym miejscu pośród okrągłej kapusty.
W niedzielę natomiast kilometry prowadziły przez szeroką plażę.
Potem po dywanie utkanym z muszli doszliśmy do marszy i nawet udało nam się przez nie przejść suchą nogą.
Do auta wracaliśmy po zielonych wydmach. Widoki może nie rozbrajały i nie wzruszały do łez, ale było kilka punktów, gdzie człowiek przystanął z ochotą i poprzyglądał się bujnej zieleni.
Poza tym podczas tego wyjazdu niebo skradło całe show. Każdego dnia chmury były tak interesujące, że aż intrygowały swoim kształtem, wielkością, puszystością. W połączeniu z piaszczystymi przestrzeniami, morskim bezkresem, czy wiejskimi polami tworzyły widokówkowe krajobrazy.
Skegness - Mablethorpe (North End) - 32.82km - 7 gdzin i 56 minut - 26.07.24 Piątek
Skegness - Fold Hill by Gibraltar Point - 40.08km - 8 godzin i 6 minut - 27.07.24 Sobota
Mablethorpe (North End) - Saltfleet (Howdens pullover car park) - 24.22km - 5 godzin i 7 minut - 28.07.24 Niedziela
Comentarios