Dojazd do Pakefield zajął nam pięć godzin. Po wyjściu z auta ruszyliśmy ku morzu i rozległej przestrzeni. Idąc wzdłuż kolorowych domków plażowych, dotarliśmy do Lowestoft, które słynie z tego, że jest najbardziej wysuniętym na wschód miastem i pierwszym miejscem, w którym można zobaczyć wschód słońca w Wielkiej Brytanii. Odszukaliśmy autobusy i daliśmy się wywieźć do Great Yarmouth. Dotarliśmy na miejsce i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę powrotną. Wiał dosyć silny wiatr, ale było słonecznie. Otaczał nas klimat należący do świata turysty, wszędzie coś się działo, przeróżne atrakcje i oferty regularnie przykuwały naszą uwagę. W tle była duża ilość morza i plaże z rodzinami bawiącymi się do późnych godzin. Uwielbiam takie odcinki, gdzie regularnie coś się dzieje i mnie zaskakuje... gdzie głowa kręci się dookoła i myśli zajęte są odmiennymi obrazami.
Idąc, trafiliśmy na Norfolk Coast Path, który jest częścią England Coast Path i tych drogowskazów planowaliśmy się trzymać. Przeszliśmy przez miejscowość Gorleston on Sea, następnie maszerowaliśmy wzdłuż portu, most przeprowadził nas przez rzekę Yare i skierowaliśmy się do jej ujścia. Tam widowiskiem była łódź wypływająca na otwarte wody. Bujało nią po sztormowemu. Dziób wbijał się w głębiny i po chwili ponownie pojawiał się na powierzchni. Świadkowie całą tę scenę albo fotografowali, albo nagrywali. Serce wraz z łodzią opadało i podnosiło się w górę. Taki roller coaster, tylko napędzany żywiołem.
Żegnając się z rzeką, szliśmy dalej przed siebie a wzburzone morze i roztańczony wiatr umilały nam wędrówkę swoimi dźwiękami.
Po jakimś czasie odeszliśmy od wydm i pustynnego podłoża. Skierowaliśmy się ku Hopton, potem ku Corton, gdzie droga poprowadziła nas przez lokalny rezerwat natury, który jest udekorowany rzeźbami w kształcie zwierząt.
Minęło kilka kilometrów i dotarliśmy do kolejnego rezerwatu przyrody o nazwie Gunton Warren. Tam przywitały nas fale uderzające o brzeg, piaszczysta plaża i preriowa roślinność. Szliśmy powoli, przyglądając się odmiennemu otoczeniu, oswajając teren, który niby był taki sam, ale jednak czymś się różnił. Oddając się łamigłówce o nazwie ZNAJDŹ RÓŻNICĘ między tą plażą, a tymi wszystkimi, po których już spacerowaliśmy, powróciliśmy do promenady w Lowestoft.
Weszliśmy do miasteczka, zrobiliśmy małe zakupy i po swoich śladach podreptaliśmy do auta, ponownie ciesząc oczy kolorowymi domkami plażowymi, które o tej porze były już wyciszone i pozbawione dziennego gwaru.
Na drugi dzień pojechaliśmy autem do Great Yarmouth, które jest znane z długiej, piaszczystej plaży i ruszyliśmy do przodu, nie mając określonego celu. Najpierw deptakiem w kierunku wybrzeża. Mijaliśmy sklepiki z dużą ilością słodyczy, pamiątek i zabawek, kawiarnie, bary i restauracje, z których dolatywały kuszące zapachy. Kiedy doszliśmy na promenadę, pierwszą napotkaną atrakcją był Britannia Pier, molo z wesołym miasteczkiem i budkami, które oferowały nadmorskie, tradycyjne angielskie przysmaki. Szliśmy wzdłuż The Waterways zielonego, przyjaznego, idealnego dla powolnego spaceru parku, gdzie w weneckim stylu można popływać sobie łódeczkami po krętych kanałach, wijących się drogach wodnych, które poprzecinane są mostami. Po drodze minęliśmy pudło z plażowymi zabawkami do wypożyczenia. Zasadą jest pożyczyć, pobawić się, oddać. A kawałek dalej trafiliśmy na psią bibliotekę, która ma te same zasady, czyli pożyczyć, pobawić się, oddać.
Spory odcinek szliśmy w towarzystwie niewielkich wydm. Potem odwiedziliśmy kilka wiosek i powróciliśmy do słynnej, długaśnej plaży, gdzie Morze Północne podpływało nam do stóp. Czas nabrał innego tempa. Pozostał krok lekko zapadający się w piasku i szum fal opowiadających morskie historie.
Patrzyłam, słuchałam i wybiegałam myślami ku nowej przygodzie, ku długodystansowemu szlakowi, który pozwala maszerować przez Norwegię, Szwecję, Danię, Holandię i jeszcze kilka ciekawych, a nie poznanych przeze mnie miejsc. Zastanawiałam się jak tam się prezentuje Morze Północne, któremu właśnie się przyglądałam?
Dotarliśmy do naszej mety, czyli do wioski o nazwie Winterton-on-Sea. Usiedliśmy na przystanku i poczekaliśmy na autobus.
Po dotarciu do domu odpoczęliśmy kilka godzin i skusiliśmy się jeszcze na krótki spacer z Pakefield do Kessingland. Było późne popołudnie, słońce schodziło coraz niżej. Idąc w drugą stronę, natrafiliśmy na strzałki Suffolk Coast Path i możliwe, że to ten szlak poprowadzi nas dalej następnym razem.
Spacerując spokojnym krokiem, napotkaliśmy kilka lisów, saren i zająców. W drodze powrotnej nie zabrakło dreszczyku emocji, kiedy to robiło się coraz ciemniej, a przypływ zabrał nam plażę, którą planowaliśmy wykorzystać, aby dotrzeć do celu. Szczęśliwie udało się przejść przez Caravan Park i na spokojnie powróciliśmy do domu.
Nie spodziewaliśmy się, że po wschodniej stronie Anglii są tak piękne i rozległe plaże, że jest tak dużo miasteczek, które swoimi atrakcjami przyciągają ogromną ilość turystów. Odcinek, który pokonywaliśmy, wydawał się być rodzinnym rajem. Godzinami można bawić się na plaży, budując imponujące zamki z piasku, korzystać z rozświetlonych i rozśpiewanych wesołych miasteczek, oddawać się spacerom w zacisznych obszarach, wypatrując oryginalne gatunki ptaków, poszerzać swoją wiedzę w muzeach, delektować się smakami. Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu i czerpaliśmy garściami z otaczającej nas atmosfery.
Lekkość i wypoczynek są wpisane w ten region. Po prostu być, bawić się, cieszyć tym, co jest w ofercie. Nam udzielił się ów turystyczny nastrój. Dwa dni w tych miejscach to przedsmak wakacyjnego wypoczynku. Po zimowym śnie świat powraca do życia i chce się więcej, i chce się dalej.
Pakefield - Great Yarmouth - 25.95km - 5 godzin i 30 minut - 06.04.24 Sobota
Great Yarmouth - Winterton-on-Sea - 15.45km - 3 godziny i 18 minut - 07.04.24 Niedziela
Pakefield - Kessingland - 11.03km - 2 godziny i 32 minuty - 07.04.24 Niedziela
Commentaires