Kolejne trzy segmenty za nami. To, co najbardziej pozostało we mnie z tej wyprawy, to unosząca się w powietrzu atmosfera góry Snowdon. Jej obecność jest odczuwalna w promieniu dziesiątek kilometrów. Bazy wypadowe, noclegownie, punkty startowe, parkingi. Tablice informacyjne, górska lokomotywa, ludziska z plecakami. Specyficzne poruszenie. Przygotowania do zdobycia szczytu. Skupienie na twarzach wspinaczy. Początek przez duże P. W tym wszystkim Snowdon, który emanuje swoją dostojnością i majestatycznością. Cały ten niezwykły klimat udzielał się naszemu szlakowi. Duch przygody, wyzwania, radości, sukcesu i zwycięstwa towarzyszył nam i nadawał krokowi energiczny rytm.
Ścieżki wiły się po urozmaiconych powierzchniach, pięły się w górę, opadały w dół, prowadziły przez lasy, górskie doliny i połoniny. Otoczone były pięknymi widokami, krajobrazami, od których nie chciało się oderwać wzroku. Napotykaliśmy rzeki, wodospady, farmy, wioseczki. Pogoda również dostarczała sporo wrażeń. Na niebie można było obserwować kłębiaste chmury, które odgrywały rolę poduszek i pierzynek dla szczytów górskich... promienie słońca, które przebijały się przez dziury między chmurami, zalewały swoim światłem kawałki ziemi, tworząc wręcz biblijne obrazy. Idąc przed siebie, w wielu miejscach można było poczuć obecność bogów.
Czwarty odcinek zaczyna się w Waunfawr i prowadzi do Nantlle. Jest to mała wioseczka w kamieniołomach łupków, położona w dolinie Nantle w Gwynedd w Walii. Kilometry prowadziły w górę na połoniny. Tam byliśmy otoczeni gęstymi, choinkowymi lasami i malowniczymi wzgórzami. Po zejściu w dół napotkaliśmy po drodze kamienną tabliczkę informacyjną, na której była wygrawerowana panorama szanujących się gór. One wszystkie stały przed nami i mogliśmy się w nie wpatrywać bez końca.
Z Nantlle szliśmy do Rhyd Ddu, kolejnej małej wioski w Snowdonii, która jest punktem wyjścia dla wędrówek na Snowdon. Tutaj góra wydawała się mieszkać w każdym zakątku. Nawet jeśli człowiek nie wybierał się w jej kierunku, to ona i tak przenikała wszystkimi zmysłami do jego serca. Szlak prowadził nas przez doliny górskie. Zadzierając głowę w górę, miałam wrażenie, że wędruję wśród tysięczników. Dzikość, surowość i szczerość tych terenów sprawiały, że wsłuchiwałam się w ciszę i oddawałam się drodze. Wiedziałam, że jestem w miejscu niezwykłym... i miałam je tylko dla siebie... i mogłam karmić się jego energią oraz mocą.
Ostatni odcinek to spacer do Beddgelert skąd planowaliśmy wrócić autobusem do samochodu, pozostawionego w Waunfawr - Adam nawet nauczył się wypowiadać nazwę tej miejscowości :-). Ta część to baśniowe, tajemnicze, gęste, bujne i ciemnawe lasy przyozdobione strumykami, potokami, małymi wodospadami. Przez dziury w drzewach mogliśmy spoglądać na mniejsze i większe wzgórza. Troszkę zrosiło nas deszczem, ale nie był on zbyt inwazyjny. Nie przeszkadzał w podziwianiu i wdychaniu tego, co było dookoła nas. W Beddgelert podczas oczekiwania na autobus połaziliśmy po sklepikach z oryginalnymi pamiątkami, kupiliśmy kawę, ciastka i chłonęliśmy atmosferę tej turystycznej miejscowości, przez która przejeżdża Welsh Highland Railway.
Podczas takich wędrówek rodzi się we mnie apetyt na więcej, na dalej. Nie jest on zachłanny i łakomy. Ma w sobie pragnienie odkrywania i dotykania piękna natury... nasiąkania przyrodą i jej krajobrazami... możliwością wsłuchiwania się w dźwięki życia ziemi... wpatrywania się w prostotę, która nie ma ceny... poznawania świata... wdychania zapachu wiatru, deszczu, drzew i pustych przestrzeni... pobycia z metafizyką.
Llwybr Llechi Eryri Section 4: Waunfawr to Nantlle - 9.5km - 276m Elevation gain
Llwybr Llechi Eryri Section 5: Nantlle to Rhyd Ddu - 8.5km - 285m Elevation gain
Llwybr Llechi Eryri Section 6: Rhyd Ddu to Beddgelert - 8.2km - 191m Elevation gain
Comments