Po co wstać z łóżka? Po co się uczyć, iść do pracy, rozwijać się? Po co coś robić? Po co wyjść z domu? Po co marzyć, pragnąć i chcieć? Po co iść przed siebie, upadać i podnosić się? I w końcu, po co w ogóle żyć? Przecież tak mało znaczę i tak mało mogę. Przecież są lepsi, silniejsi, wytrwalsi. To oni osiągają sukces, pieniądze, sławę. Po co więc w ogóle zaczynać? To i tak niczego nie zmieni, niczego nie wniesie, do niczego nie doprowadzi, nie nada sensu mojemu dniu.
Cytując austriackiego psychiatrę Viktora Frankl WSPÓŁCZESNY CZŁOWIEK MA ZA CO ŻYĆ, ALE NIE MA PO CO ŻYĆ - MA ŚRODKI, ALE NIE MA SENSU.
Grubo. Nawet bardzo grubo. Każdy z nas od czasu do czasu walczy z PO CO. Dla jednych jest to mało znacząca potyczka. Taki przecinek w życiorysie, po którym jest kontynuowana opowieść. Dla innych jest to wojna złożona z nie jednej bitwy. I bywa, że jest się zwycięzcą, ale jest też tak, że świat staje się ciemny i brakuje światła w tym czarnym tunelu. Chciałabym pochylić się ku osobom, które właśnie się pogubiły, którym brakuje sił, które są na zakręcie i jak w piosence w wykonaniu Krystyny Jandy, oni zamiast widzieć ławkę, krzesło, stół, widzą rozdarte drzewo. Aby lepiej zrozumieć PO CO, to skąd ono się bierze, dokąd prowadzi, i jak na nie reagować poprosiłam o spotkanie psycholog Joannę Wall.
Wspólnie przyglądamy się temu PO CO. Ja - pedagog o specjalności resocjalizacja i Ona - psycholog pracująca w swoim zawodzie z nie jednym dyplomem i nie jednym ukończonym kursem. Patrzymy na te litery z uwagą. Dotykamy, smakujemy, wąchamy. Podchodzimy od każdej strony. Spoglądamy z kilku perspektyw. I nagle Asia informuje mnie, że jest to słowo napadające, podobnie jak MUSZĘ, POWINIENEM, NALEŻY, TRZEBA... że zaczynając wewnętrzny dialog w takiej tonacji sprawiamy, że kolejne napotkane drogowskazy doprowadzą nas donikąd i ostatecznie okaże się, że PO CO jest niewłaściwym pytaniem, które nie daje szans na znalezienie prawdziwej odpowiedzi i rozwiązanie, które wniesie potrzebną zmianę i pozwoli swobodniej oddychać.
Przyznam, że mnie zaskoczyła. Na studiach nie spotkałam się z takim określeniem. Do takich treści sama również nie dotarłam, a hobbystycznie czytam sporo literatury z kategorii psychologia. Podoba mi się to, co powiedziała. Ma to wydźwięk uwalniający. Pokazuje, że do tego tematu warto jest podejść z otwartym umysłem. Ruszamy dalej. Oddalamy się od PO CO i kierujemy się ku słowom, które dają moc. Wychodzimy z wąskich i mrocznych ścieżek, gdzie jest myślenie zero jedynkowe typu ALBO ROBIĆ COŚ ALBO ROBIĆ NIC. Zaczynamy szukać środka. Bo tak właściwie, z jakiego powodu trzeba znać odpowiedź na to nieprzyjemne, irytujące, przeszkadzające, blokujące PO CO? Przecież możemy rozmawiać ze sobą inaczej, łagodniej, spokojniej, dając sobie przestrzeń i miejsce na wybór oraz kreatywność. W tym punkcie zaczyna się pojawiać MOGĘ, PROPONUJĘ, ZASŁUGUJĘ, WARTO, CHCĘ. To są narzędzia, których możemy użyć, aby zrobić nowy, świeży krok... aby podarować coś sobie... aby podjąć wysiłek związany ze zmianą. Rozmowa z samym sobą nie musi polegać na ściąganiu siebie na dno, wyliczaniu w kolejności alfabetycznej wszystkich wad, które posiadamy, skupianiu się na tym, jak mało się zrobiło, jak nie wiele osiągnęło, jak beznadziejnie odgrywa się rolę panny NIKT. Możemy stanąć na nowym szlaku, który wcale nie musi posiadać celu. Możemy rozpocząć wędrówkę, podczas której sam fakt bycia na ścieżce będzie cieszyć. Możemy patrzeć na świat i życie z innej perspektywy. Możemy się skupić na tym, co proste i zwyczajne. Możemy iść ku sobie i posłuchać, co naprawdę mamy do powiedzenia, czego tak naprawdę chcemy, i na czym nam rzeczywiście zależy. Oczywiście spotkamy ból, smutek i łzy. Dojdziemy do skrzyżowań i będziemy musieli zdecydować, w którą stronę pójść. I nie każda decyzja będzie tą dobrą. I potkniemy się, zranimy, posiniaczymy. Ale to jest cena wolności. PO CO znika i pojawia się proces stawania się oraz wzrastania. Ważne staje się to, co mogę, to na co zasługuję. Dni są wypełnione listą propozycji, które sprawiają przyjemność, które nie przygniatają, które są wartościowe. Nie porównuję swojego życia do zdjęć z social media, nie ścigam się z innymi, nie dążę do bycia częścią scenariusza, który kompletnie do mnie nie pasuje. Na tej nowej drodze przyglądam się sobie, zadaję pytania, które budują i odkrywają moją prawdę, staję się sobą i idę tam, gdzie mnie wyobraźnia poniesie.
Słucham z uwagą tego, co mówi Asia. Słowa dające moc wyciszają, dają ciepło, bezpieczeństwo i szereg możliwości. Zrobiło się mniej strasznie. Pojawiły się furtki do przestrzeni, gdzie nie ma nacisku, wymuszeń, sztucznego parcia. Ale, co zrobić, kiedy PO CO jak natrętna mucha powraca regularnie i kwestionuje każde działania, i uprzykrza każdą myśl? Asia mówi o zatrzymaniu się na chwilę i próbie znalezienia odpowiedź na pytanie, czego potrzebuję, aby mi się chciało? Mówi o rozmowie ze sobą w formie wspierającej. Nie atakować siebie, nie obwiniać, nie wywalać wszystkich brudów i błędów, nie wciskać sobie na siłę, że jest się beznadziejnym człowiekiem. Posłuchaj, co tak naprawdę masz do powiedzenia. I niech to będzie absurdalne, niespójne z kolorowymi portalami, kompletnie niepasujące do twojego obecnego TU I TERAZ, ale niech to będzie cholernie Twoje. Być prawdziwym, szczerym, uczciwym przed samym sobą to już wielkie zwycięstwo. Ale dialog z własnym JA nie dla każdego jest czymś naturalnym. Człowiek się gubi, kręci w kółko, skręca w zaułki, z których trudno się wydostać. Brudny, spocony, zmęczony stoi wciąż w tym samym miejscu i słyszy w głowie swoje PO CO. Jest to moment, kiedy warto zwrócić się do kogoś o pomoc. Zapukać do drzwi specjalisty, który pomoże ci dostrzec, co chcesz zrobić, co chcesz zobaczyć, co doceniasz, co ma dla ciebie wartość, co cię cieszy, jakie emocje są w tobie, i co jest dla ciebie ważne? Warto u boku kogoś mądrzejszego odkryć jak bardzo znam siebie, jaką mam definicję życia, co według mnie jest złe a co dobre. Wspólnie się zastanowić nad tym, co można zmienić. Dzięki pomocy drugiej osoby jest szansa na przejście z tendencji do zgniatania siebie w nawyk do podnoszenia siebie. Jest szansa na poznanie, co się lubi, jakie ma się priorytety, co się widzi w szklanej kuli, w której wszystko jest możliwe? Jest szansa, że człowiek przestanie być głuchy na własną prawdę, że będzie wiedział czego chce, kiedy do ręki dostanie zaczarowaną różdżkę i będzie mógł mieć to, czego pragnie.
Brzmi optymistycznie. Analizuję. Procesuję. Myślę o ludziach, którzy są dookoła mnie. Po chwili pojawia się niepokój i lęk. Bywa, że ktoś nie ma marzeń i generalnie nic go nie cieszy. Bywa, że obok PO CO jest w nim NIE WIEM. NIE WIEM kim jestem, dokąd idę, czego chcę? Jak ruszyć z miejsca skoro NIE WIEM? Asia mówi do mnie, że NIE WIEM bierze się z serca, że tam trzeba poszperać, aby dowiedzieć się więcej na temat tego, dlaczego się utknęło w jednym punkcie, dlaczego ma się problem iść dalej? To z sercem warto usiąść i stworzyć listę korzyści i minusów dla sytuacji, w której się człowiek znajduje. Bo czasami bywa tak, że to ciasne, niewygodne miejsce, które uwiera, podcina skrzydła i zalewa dzień ciemnością jest wciąż wygodniejsze i bardziej oswojone, niż nowa decyzja, nowa przestrzeń, gdzie trzeba wszystkiego nauczyć się od nowa. Tam wychodzą demony niskiej samooceny, niewiary we własną siłę, które uporczywie szepczą do ucha, że nie dam rady, że się nie uda, że sobie nie poradzę. I okazuje się, że dużo łatwiej jest wrócić do znienawidzonej rzeczywistości niż podjąć wysiłek i wybrać się w nieznane. Bo w tym, co tkwię niechętnie, wszystko już znam. Nic nie jest mi obce, znam zasady gry, potrafię przewidzieć dzień, wiem kiedy się odchylić, aby uniknąć ciosu, wiem, kiedy spiąć ciało, aby upadek mniej bolał. Krok ku sobie to nieznane, którego nie można objąć wzrokiem. Tam wiem nic. Tam nie mam gwarancji. Tam nie umiem przygotować się na upadek. Ostatecznie stwierdzam, że nie potrzebuję takiego zamieszania w swoim i tak skomplikowanym życiu. Ostatecznie cofam się do mojej strefy komfortu, niewygody zamiatam pod dywan i przez chwilę czuję się bezpiecznie, bo nie muszę podejmować żadnych decyzji. Do chwili, kiedy ponownie pojawia się PO CO.
Tylko że PO CO nie istnieje. Tak samo, jak nie ma odpowiedzi na to pytanie. Kiedy PO CO widmo się pojawia i straszy, męczy, pożera energię i zakłada nam betonowe buciki, to znaczy, że przyszedł czas, aby się sobie przyjrzeć z bliska, aby z troską sprawdzić, czy wszystko działa i jest w jak najlepszym porządku? Czy na pewno nie zgubiliśmy siebie gdzieś po drodze między karierą, kolejnym etatem, biegiem za pieniędzmi, wakacjami w ciepłych krajach, udowadnianiem komuś, że nasze życie jest zajebiste? Czy na pewno pamiętamy, co jest dla nas ważne, co jest nasze, co sprawia, że świat staje się kolorowszy? Czy na pewno to, co nas otacza jest tym, czego potrzebujemy? Może się okazać, że receptą na PO CO jest patrzenie w zupełnie innym kierunku, z zupełnie innego miejsca... że receptą jest nowa droga, na którą się wchodzi i nie ma się potrzeby wiedzieć PO CO. Tam idzie się po swojemu, widzi się po swojemu, czuje się po swojemu i w dupie się ma, co myślą inni. Bo w końcu wiemy, że moje JA jest tym do czego mam absolutne, niekwestionowane prawo. To moje JA jest kluczem do mojej prawdy. Mieć siebie w sobie to siła, która pozwala wyrwać PO CO z korzeniami. Mieć siebie w sobie to wolność, akceptacja, możliwości, wybór. Mieć siebie w sobie to zaufanie do siebie, wspieranie siebie, to nawyk wstawania po każdym upadku. Mieć siebie w sobie to błękit nieba, nawet kiedy jest ono zachmurzone... to cisza, nawet kiedy dookoła jest chaos... to spokój nawet wtedy, kiedy nie jest idealnie. Mieć siebie w sobie to smak ulubionej herbaty w ulubiony kubku, to ciekawy film albo interesująca książka. Mieć siebie w sobie to czas, kiedy ani się nie spieszymy, ani nie uciekamy.
Jest już późno. Rozgadałyśmy się z Asią. To nasze pierwsze spotkanie przy takim projekcie. Trzeba kończyć. Trzeba się pożegnać. Ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, że jeszcze wspólnie powędrujemy po szlaku zwanym ŻYCIE. I nie będziemy pytać PO CO? Za to będziemy iść, patrzeć, słuchać, skręcać w boczne ścieżki i decydować, gdzie dalej, kiedy dotrzemy do skrzyżowania.
Joanna Wall - polski psycholog
Źródło zdjęć:
Michael Moriarty
Comments