top of page

Trzy dni. Trzy hrabstwa. Trzy półmaratony.

Kilka dni z ultramaratonem na przełomie starego i nowego roku było za nami. Był też pierwszy masaż dla mięśnia gruszkowatego. Fizjoterapeuta dał mi zielone światło na chodzenie pomimo bólu pleców, więc mogłam pomyśleć, kiedy, gdzie i na jak długie dystanse możemy się wybrać?


Wybrzeże Wielkiej Brytanii kusiło, ale mój organizm wysyłał znaki ostrzegawcze. Musiałam się zatrzymać. Dać ciału odpocząć. Pozwolić mu się zregenerować. Posłuchać, co ma do powiedzenia. Zatroszczyć się o bolące miejsca chociaż troszkę. Poćwiczyć. Porozciągać się. Mieć chwilę na wyciszenie się i relaks.


Zastygnąć w miejscu też nie było wskazane. Brak ruchu nic by tu nie pomógł. Mówiąc szczerze, czułam się lepiej, chodząc niż siedząc. Nie wszystkie opcje były w zasięgu ręki, ale byłam przekonana, że na pewno są szlaki, które wpasują się w poziom moich możliwości.


Trzy dni. Trzy hrabstwa. Trzy półmaratony. Taki projekt idealnie wkomponowywał się w sytuację, w jakiej się znalazłam. Niewymagające spacery, przyjazne ścieżki, towarzystwo natury, zmiana otoczenia, a jednak wciąż trening i praca nad kondycją. Udało mi się znaleźć rozwiązanie, które mnie satysfakcjonowało, a ciału nie szkodziło.


Na piątkową wędrówkę wybraliśmy szlak, który poprowadził nas z Keswick do Rosthwaite. Na miejscu byliśmy wcześnie. Niewielu ludzi było w tym terenie o tej porze dnia. Stanęłam na drodze i szeroko otworzyłam oczy. Pomyślałam BOŻE, JAK TU PIĘKNIE. Dawno nie dreptaliśmy w tych okolicach. Zapomnieliśmy, jak góry mogą zachwycić, oczarować, zahipnotyzować. Wiatru prawie wcale nie było. Jezioro było nieruchome jak tafla szkła.



Cały krajobraz dostojnie trwał w bezruchu. Metafizyczna cisza. Energia, która emanuje nadprzyrodzoną mocą. Szliśmy przed siebie, całkowicie oddani światu, który nas otaczał. To dlatego nasz pierwszy rok przygody ze szlakami głównie spędziliśmy w górach. Milczące szczyty niosą ukojenie, karmią duszę malowniczymi obrazami, pozwalają na głębsze bycie z samym sobą. Oddychać górami, to wypełnić wnętrze surową prostotą i nieskomplikowaną prawdą. Powiedziałabym, że w górach widzi się i czuje wyraźniej.



Doszliśmy do Rosthwaite, zawróciliśmy i skierowaliśmy się ku Keswick. Mżawka się nasiliła, ale nie była inwazyjna. Chmury zeszły niżej i skradły wcześniejsze widoki, ale w to miejsce nadały górom tajemniczej aury. To był przepiękny półmaraton. Pochłonął więcej czasu, niż powinien, ale warto było iść przed siebie z uważnością i przyglądać się drodze z otwartym sercem. Każdy przystanek, każde zatrzymanie się, każda chwila twarzą w twarz z krajobrazami, które mieliśmy w zasięgu ręki, to sięganie po WIĘCEJ.

Przeszliśmy 23.11km w 5 godzin.

W sobotę byliśmy troszkę ograniczeni czasowo, więc potrzebowaliśmy szlaku, który będzie blisko naszego miejsca zamieszkania. Rochdale Canal, a dokładniej jego fragment jest w naszych okolicach i posłużył nam, jako teren do przejścia półmaratonu. Ponownie wystartowaliśmy z punktu A, dotarliśmy do punktu B, i się cofnęliśmy.

Tak, jak lubię spacery wzdłuż kanałów, tak ten, niestety, nie miał nic wspólnego z przyjemnością i radością. Odcinek, który my pokonywaliśmy, był totalnie pozbawiony życia. Monotonia rodziła nudę i nadawała jej gigantycznych rozmiarów. Głowa emocjonalnie padała na kolana. Nogi się męczyły i nie chciały dalej iść. Doświadczenie tego dnia pokazało nam, jak droga potrafi sama ciągnąć, albo sabotażować krok. W piątek, kiedy byliśmy w Keswick, żal było kończyć szlak i wracać do domu. Rochdale Canal całym sobą odpychał i spacer nabrał zadaniowego kształtu. To było takie iść dla iścia.



Narzekałam, marudziłam, ale ostatnie kilometry i tak obudziły hormony szczęścia. Nie było idealnie, ale przeszłam kolejny półmaraton. Ten mały sukces budował moją siłę. To troszkę jak z puzzlami. Nie wszystkie kawałki są ciekawe, ale każdy z nich jest ważny. To z tych pojedynczych klocków tworzy się wyjątkowe obrazy. Jak to Adam podsumował. TŁO TEŻ TRZEBA UŁOŻYĆ. W taki o to sposób, zamiast pozwolić złej energii odebrać jasność projektowi trzech półmaratonów, skupiłam się na tym, że ten niefortunny spacer jest elementem, który kiedyś będzie częścią czegoś większego. Ta myśl miała pozytywny wydźwięk i pozwoliła dotrzeć do mety we względnie pogodnym nastroju.

Przeszliśmy 23.17km w 4 godziny i 19 minut.


Wybór trasy na niedzielę już nie był taki oczywisty. AllTrails ma ogromną ilość propozycji, ale jak wrzuca się ograniczenia typu długość trasy, przewyższenia i sprecyzowany region, to sprawa się troszkę komplikuje. Poza tym chcieliśmy znaleźć coś, co będzie cieszyć, chociaż w połowie, jak nasza wyprawa do Keswick. Nieśmiało wybraliśmy się na szlak Lancaster Circular. Zrobiło się wiejsko. Rzeka, pola, lekkie wzniesienia, jakiś potok, troszkę kanału, sporo drzew. Wszystko pod białą warstwą mrozu. Oddech Królowej Śniegu nadał pospolitym obrazom baśniowego wymiaru. Krok rwał się sam do przodu.



Wijące się drogi, ścieżki i ścieżynki, wypełnione zakrętami, intrygowały i poziom pokusy, aby iść dalej, wzrastał z każdym kilometrem. Byłam pewna, że minusowe temperatury utwardzą błoto i skują kałuże, ale nie wszędzie się ta teoria sprawdziła. Od czasu do czasu były wodno-maziowate przeprawy, ale nie odcisnęły one swojego śladu w naszej pamięci.



Spacer miał dynamiczny charakter. Zaskakiwał. Tutaj wiecznie coś się działo. Sceneria regularnie się zmieniała. Zwroty akcji były częste i mózg został zagadany coraz to nowymi połączeniami. Nie było czasu, aby skupiać się na odległości, którą zaplanowaliśmy przejść.



Przechodziliśmy z jednego świata do drugiego. Było aktywnie, interesująco i do tego jeszcze ładnie. Do domu zwieźliśmy mnóstwo pozytywnej energii.

Pomimo pewnego zmęczenia, na pełnym luziku przeszliśmy 23.58km w 4 godziny i 55 minut.


Półmaratony były z ogonkiem. Hrabstwa to Cumbria, Greater Manchester i Lancashire. A dni to piątek, sobota i niedziela. Trzydniowy projekt był zabawą, która uczy, przypomina, otwiera i rozwija. Zrealizowany plan, osiągnięty cel, zakończone zadanie stworzyły przestrzeń dla kolejnych wyzwań, pomysłów i propozycji. Dodawać życie do dnia, a nie dzień do życia to jedno z naszych założeń noworocznych.


Keswick to Rosthwaite - 23.11km - 5 godzin - 05.01.24 Piątek

Rochdale Canal - 23.17km - 4 godziny i 19 minut - 06.01.24 Sobota

Lancaster Circular - 23.58km - 4 godziny i 55 minut - 07.01.24 Niedziela









35 wyświetleń2 komentarze

2 Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
Guest
Jan 16
Rated 5 out of 5 stars.

Wspanialy pomysl na nie za dlugie, za ro katmiace dusze wycieczki. Zdjecia oczywiscie cudne jak zawsze :)

Edited
Like
Karolina
Jan 16
Replying to

Miło jest czasami zwolnić, porozglądać się, spokojnie stawiać krok za krokiem. A jak jeszcze trafią się krajobrazy, wobec których nie sposób być obojętnym, to wracam z wyprawy uskrzydlona i zmotywowana, aby iść dalej, i odkrywać kolejne zakamarki świata.

Like
bottom of page