W pierwszych kilku zdaniach przeczytałam "Add life to your days not days to your life." Prosty i oczywisty przekaz - pomyślałam. Prawda, z którą chyba każdy się zgadza. Ale nie mówi się o tym głośno. Nie uczy się tego dzieci. Dorośli nie dają takiego przykładu.
Zaintrygowana, czytałam dalej. I nagle noc, telefon, zła wiadomość. Wstrzymałam oddech.
Niewiele stron dalej literki opisywały moment, kiedy autor trzymał w ramionach swojego martwego, ośmiomiesięcznego syna. To, czy żona przeżyje, nie było takie oczywiste. Oniemiałam.
I co dalej w tej sytuacji? I jak dalej żyć z takim doświadczeniem? I gdzie dalej iść z taką stratą?
Odpowiedź szybko się pojawiła. Przeżyć dwa życia. Swoje i dziecka, które nie dostało szansy bycia, dorastania i wzrastania na ziemi.
Od tego momentu wsiąkałam w treści dnia codziennego, jak i te związane z przygotowaniami do wejścia na szczyt góry Everest. Oba wątki były przeplatane szczerą opowieścią o słabości, nijakości, zagubieniu.
Czytając, dowiedziałam się, że nie tylko ludzie, którzy są silni fizycznie, wyjątkowo utalentowani, nieprzeciętnie inteligentni osiągają sukcesy. Nie tylko osoby, które od zawsze wiedzą czego chcą, i posiadają rozpisany plan na kilkadziesiąt kolejnych lat, docierają do celu. Można być przeciętnym, zwyczajnym, średnim i również realizować swoje marzenia i sięgać po swoje pragnienia.
Książka regularnie uczyła mnie czegoś nowego. Pokazywała to, co niezauważalne. Wpływała na mój standardowy sposób patrzenia. Przypominała prawdy zasypane codziennością.
Podnieść opuszczoną w dół głowę i spojrzeć w górę. Iść w swoim kierunku i nie bać się upadków, a kiedy coś nie wychodzi, nie traktować tego, jako porażkę, ale jako inne zakończenie.
Wszystko to, do moich szlakowych zmagań pasowało idealnie.
Ale największym oświeceniem było dla mnie uzyskanie odpowiedzi na moje osobiste pytania odnośnie ryzyka, którego podejmuję się od czasu do czasu podczas wędrówek. Ktoś wytłumaczył mi, czym jest dla mnie ryzyko. Cytując autora "... without risk we cannot grow. We cannot improve. We cannot learn. We cannot experience. Without some form of risk, we are in danger of never really living. (...) Taking risk help you to clearly define what you really want. (...) Taking risk empowers you to stretch the boundaries of what you know and are comfortable with. It empowers you to think bigger and be bolder, it allows you to achieve higher goals." Teraz wiem dlaczego moje JA pcha mnie DALEJ. Ono chce się rozwijać, uczyć, doświadczać i żyć naprawdę. Ono chce przesuwać granice, myśleć szerzej i odważniej, pozwalać sobie na osiąganie rzeczy większych.
Życiowa podróż Bena inspiruje. Jest bardzo ludzka i człowiecza. Kluczy po nieznanych dróżkach, które szerokim łukiem omijają standard i strukturę. Na nowych przestrzeniach jest miejsce na strach, lęk, upadek i niewiadomą. Bohater ucieka od scenariusza, który jest przypisany każdemu. Urodzić się, iść do szkoły, pójść do pracy, kupić dom, założyć rodzinę, przejść na emeryturę, umrzeć. Autor książki dotyka innych wersji życia, bywa na innych lądach, patrzy na świat z obcych mu perspektyw. Iść swoją drogą to jest jedna z ważnych dla niego wartości.
Na samym końcu. Kiedy to Everest został zdobyty i największe marzenie zostało zrealizowane, wypłynęło jeszcze jedno pytanie. Które życie jest prawdziwe?
Super napisane . Krzysiek